niedziela, 16 czerwca 2013

Gotowanie z Grzegorzem Łapanowskim - warsztaty kulinarne Sante

Zacznę może od tego, że zaproszenie do wzięcia udziału w warsztatach organizowanych przez Sante było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Długo zastanawiałam się, czy wziąć w nich udział.3,5 h spędzone w pociągu nie wydawały się być szczególnie zachęcające. Za to cel podróży zachęcający był na pewno, to nie ulega wątpliwości. Oglądam program Grzegorza już od dłuższego czasu, a pomysł, że mogłabym kiedyś dzielić z nim jedną kuchnię, nawet nie wpadł mi do głowy. Ostatecznie udało mi się dotrzeć do Warszawy. Kierunek - Hoża 51, budynek SmartArt Studio. Niepewnie stawiam kroki na stopniach, ale już po przekroczeniu progu studio wszystko się zmienia. Jakbym znalazła się w innym świecie. Atmosfera tam panująca jest nie do opisania. Przemili ludzie, począwszy od innych uczestników warsztatów, przez kucharzy, fotografów i przedstawicieli Sante. Poznałam sporo ciekawych ludzi, którzy dzielą moją pasję - coś pięknego! :)


Grzegorz okazał się przesympatyczną i pełną humoru i dystansu do siebie osobą. Niczego nie udaje, a w jego oczach widać pasję :) Również przekazywanie swojej wiedzy nam sprawiało mu ogromną przyjemność. Pozytywnie zakręcona osoba, której energia unosiła się w całym studio. Dowiedziałam się mnóstwa ciekawych rzeczy, poznałam kilka nowych zapachów, techniki łączenia całkowicie odmiennych aromatów, ale też tak na pozór banalnych czynności, jak siekanie ziół, czy czosnku. Jedno jest pewne - muszę zaopatrzyć się w porządku zestaw noży. 


Od teraz nie mam wymówek, wiem już, jak filetować rybę. Z pewnością częściej będzie pojwiać się w mojej kuchni. Z ryby ostatecznie przygotowaliśmy zupę rybną, ale muszę przyznać szczerze, że nie przełamałam się i nie spróbowałam jej. Zupa rybna od zawsze budziła we mnie niechęć. 

Po kilkunastu pytaniach i wyczerpujących odpowiedziach Grzesia (to zdrobnienie znacznie bardziej do niego pasuje:)), przeszliśmy na drugą stronę. Tą, po której czujemy się najlepiej - do kuchni. Zostaliśmy podzieleni na 3 zespoły, a każdy z nich miał zająć się przygotowaniem 2 dań. Po 1,5 h wszystko miało być już gotowe. Przy naszym stanowisku powstawała kaczka w herbacie owocowej, podaliśmy ją z cytrusową salsą i przepysznym puree z kalafiora na mleku z orzechów z dodatkiem wanilii. Puree było mistrzowskie i na pewno powtórzę je w swojej kuchni.


Na naszych barkach spoczywał też deser - truskawki z zabaione podane z crunchy w karmelu i odrobiną czerwonego pieprzu. Przyznam szczerze, że podbijanie żółtek w kąpieli wodnej jest do dzisiaj odczuwalne w  moim ramieniu :)


Stir fry z pęczakmiem, borowikami i świeżymi ziołami smakował chyba każdemu. Quinoa z burakami, kozim serem, konfiturą cebulową i granatami była równie dobra. Nic chyba nie pobije jednak cynamonowego dahl z czerwonej soczewicy.


Więcej zdjęć i nagrania na pewno w najbliższym czasie pojawią się na stronie Sante. Na koniec, jeszcze przed wyjściem, pamiątkowe zdjęcie z Grzesiem. Od lewej ja, Ania, Grzesiu, Angelika i Małgosia.


18 komentarzy:

  1. Myślę, że to tylko kwestia czasu, aż sama zaczniesz prowadzić takie warsztaty. ;) Pozdrawiam. Aczyk

    OdpowiedzUsuń
  2. moim faworytem niewatpliwie zostały truskawki i puree <3
    Angelika

    OdpowiedzUsuń
  3. wow, ja super !! aż ci zazdroszczę, marzę by kiedykolwiek znaleźć się na takich warsztatach *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie też truskawki to numer 1!! Uwielbiam je! Czekam na jakiś pyszny przepis do wypróbowania :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, Sante, zazdroszczę! :) Super przygoda :)

    OdpowiedzUsuń
  6. podeślesz mi zdjęcia;)? proszę ładnie;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluję! Widać, że te warsztaty były naprawdę udane :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ..pozdrawiam ! było super zapraszam również do siebie http://pimpmypancakes.blogspot.com/ oraz na FB https://www.facebook.com/PimpMyPancakes

    OdpowiedzUsuń
  9. Dostałam zaproszenie na warsztaty Sante i Alpro, ale z powodu egzaminów nie mogłam ;////

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniały czas! :) bylo genialnie!:P

    OdpowiedzUsuń
  11. Takie warsztaty to świetna rzecz.
    Atmosfera musiała być świetna i te dania.. mniam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Fajnie, że jednak pojechałaś. :) Truskawki kochają pieprz - ten deser musiał być cudowny.

    Ech... troszkę Ci zazdroszczę....

    OdpowiedzUsuń
  13. Było super!
    Pozdrawiam i mam nadzieję do kolejnego zobaczenia:)

    OdpowiedzUsuń
  14. wspaniała przygoda z pewnością :)

    OdpowiedzUsuń